Tech. dent.
Inga Potoczna
Urodziłam się w Chrzanowie. Od 13 roku życia mieszkałam w Krakowie. Pochodzę z bardzo artystycznej rodziny. Moja mama jest pianistką, Babcia tańczyła i grała na pianinie i pięknie malowała, dziadek grał na akordeonie, ja na skrzypcach, Od dziecka także dużo rysowałam i malowałam. Mimo ukończenia liceum o profilu biologiczno chemicznym, i rozsądnych planach studiów medycznych, zdecydowałam się jednak spełniać marzenia i kierować głosem serca, a nie rozsądku i zdawać na Akademie Sztuk Pięknych. Było to cudowne 6 lat w moim życiu, w czasie których zdobyłam ogromne plastyczne doświadczenie, wzbogaciłam warsztat, nauczyłam się nie tylko widzieć, ale i dostrzegać, malować nie tylko kolorami, ale i światłem, myśleć nie o przedmiocie ale o formie, nieszablonowo i kreatywnie. Nie wiedziałam jeszcze jak bardzo to wszystko okaże się przydatne w mojej pracy jako ceramista. Ukończyłam z tytułem magistra sztuk pięknych Akademię Sztuk Pięknych im Jana Matejki w Krakowie na wydziale Grafiki i Fotografii. 4 lata w pracowni miedziorytu i 2 lata w pracowni linorytu. Jeszcze na studiach wyszłam za mąż. Po studiach zajęłam się fotografią, głównie noworodkową i dziecięcą, co także łączyło się bezpośrednio z przyjściem na świat mojego synka. Jednocześnie rozpoczęłam Krakowską Policealną Szkołę Medyczną na kierunku Technik Dentystyczny. W międzyczasie przyszła też na świat moja córka. Od razu po ukończeniu szkoły trafiłam do wspaniałego Laboratorium Kapdent, gdzie mogłam zdobyć doświadczenie z zakresu napalania ceramiki. Długo pracowałam jednocześnie jako fotograf i jako ceramistka. W końcu zdecydowałam całą swoją zawodową energię postawić na swój rozwój w kierunku techniki dentystycznej. Tu odnalazłam wiele nawiązań do sztuki , rzeźby, zagadnień mimesis, obserwacji, gry światła i subtelnych różnic w kolorach. Wszystko to określone także przez pewne ramy, jakimi są anatomia, funkcja, estetyka, zdrowie pacjenta i higiena pracy, niekoniecznie subiektywny gust odbiorcy jak w przypadku czystej sztuki, jeśli tak mogę powiedzieć, a obiektywny wynik wspólnej pracy z lekarzem, pacjentem i technikiem, który jeśli spełnia wszystkie normy - jest po prostu zawsze dobrze wykonaną pracą. Do tego poczucie satysfakcji jakie daje przywracanie uśmiechu i pewności siebie - pacjentom, i ich zadowolenie, okazały się czynnikami które nie tylko utwierdziły mnie w przekonaniu o słuszności wyboru mojej ścieżki zawodowej, ale także zawsze dodają mi skrzydeł i mobilizują do dalszego rozwoju zawodowego. Dlatego cały czas także biorę udział w licznych kursach i sympozjach, gdzie mogę zdobywać nowe doświadczenia i poznawać interesujących ludzi. Jestem też ciekawa świata i otwarta na nowe wyzwania i przygody. Od 5 ciu lat mieszkam z moją rodziną we Francji, a pracuje w Niemczech, w laboratorium Dental Atelier Florian Ost w Saarbrücken. Codziennie kilkakrotnie przekraczam granicę tych dwóch krajów. Od tego czasu także pracuję z ceramiką Celtra Ceram. Poznałam tutaj wybitnych ceramistów, którzy z chęcią dzielą się swoim doświadczeniem i pasją. Sama też często publikuję w niemieckich czasopismach branżowych i opisuje z kolei moje doświadczenia i spostrzeżenia. Od 2020 roku jestem oficjalnym członkiem grupy DTG Dental Technicians Guild, Damaged Goods, która zrzesza najlepszych techników z całego świata, promuje rozwój i dzielenie się swoją wiedzą z innymi. To dla mnie ogromny zaszczyt i wyróżnienie być częścią tej rodziny.
Jako referent współpracuje zarówna z Dentsply Sirona z zakresu ceramiki, jak również z firmą Shofu, gdzie udzielam kursów z zakresu kompozytu Ceramage i Ceramage Up.
Dobry kurs, w którym warto uczestniczyć, nie tylko ma nauczyć Cię poprawnej pracy z materiałem i dać odpowiedzi na Twoje pytania, ma przede wszystkim dodać Ci skrzydeł, odwagi, pomóc zbudować nowe relacje z ludźmi pełnymi pasji, dać możliwość wymiany doświadczeń. Zarazić Cię pozytywną energią. To okazja do popełniania błędów, aby na nich nauczy się granic materiału i swoich możliwości. Często robiąc prace dla pacjenta, pracujemy zachowawczo, nie mamy odwagi poszaleć bo nie ma czasu, bo to bo tamto. Na kursie możemy robić wszystko co chcemy, napalać ceramikę „dedykowaną” jako przyszyjkowa na brzeg sieczny jeśli mamy taki kaprys i zastanawia nas efekt, a ten może nas iście epicko zaskoczyć. To czas dla nas, nasze eksperymenty z materiałem i techniką. Tak, że w poniedziałek po kursie pójdziemy do pracy „w podskokach” ciesząc się na nowe wyzwania a nie obawiając się korekty. Musimy być świadomi i pewni swoich umiejętności. Mam nadzieję, że uda mi się zarazić Was swoją energią i wspólnie wymienimy doświadczenia. Wydaje mi sie, że mam w życiu wiele szczęścia, a zwłaszcza, że poznaję odpowiednie osoby w odpowiednim dla tego czasie, i nic nie dzieję się bez przyczyny. Trzeba tylko dać sobie na to szansę.